poniedziałek, 29 czerwca 2015

BIEGIEM DO KUCHNI - FUCZKI łemkowskie – czyli II Bieg Wierchami od "kuchni"


                Zawsze mówiono, że podróże kształcą pod wszelkimi względami – ale szczególnie jeśli chodzi o historię, kulturę oraz kuchnię zwiedzanych regionów. Jak pisaliśmy wcześniej 20 czerwca mieliśmy przyjemność startować w II Biegu Wierchami, który odbywał się w Rytrze. Jak wszystkim wiadomo miejscowość ta leży w pięknym Beskidzie Sądeckim. Bieg Wierchami to nie tylko wydarzenie sportowe – towarzyszyły mu również imprezy rozrywkowe oraz pokaz specjałów kuchni łemkowskiej (obszar łemkowszczyzny to przede wszystkim Beskid Niski, ale również część Beskidu Sądeckiego i Bieszczadów). Po przebiegnięciu 30 km po górach w czasie, którego człowiek nawadnia się i dostarcza energii w postaci żeli – o niczym innym tak nie marzyliśmy jak o posiłku o stałej konsystencji. Organizatorzy oczywiście stanęli na wysokości zadania i można było liczyć na tzw. posiłek regeneracyjny w tym wypadku był to żurek z jajkiem, bułka i gorąca herbata – cóż wegetarianie w Polsce na biegach nie mają łatwo ;-). I tu wielkie podziękowania dla Pani wydającej posiłek, która zlitowała się nad nami i wręczyła nam bułki, które przekroiła i zaopatrzyła ich środek jajeczkiem dodatkowo kubek gorącej herbaty – sprawił, że mogliśmy pokonać na piechotę jeszcze 2 km do pensjonatu Relaks w którym stacjonowaliśmy :-). Po umyciu się i przebraniu skorzystaliśmy z dobrodziejstwa pobliskiej karczmy i „spałaszowaliśmy” ruskie pierogi – pycha. Po chwili odpoczynku postanowiliśmy udać się na miejsce meta –start aby kibicować biegaczom kończącym tzw. „50” czyli bieg na 50 km. Cóż, podobno nie ma nic lepszego po wyczerpującym biegu jak „kufelek” piwa, choć jego właściwości jako świetnego napoju „regeneracyjnego” już dawno obalono – to na morale zawodników wpływa idealnie :-). Jak wszystkim wiadomo „złocisty trunek” plus spalone ponad 2000 kalorii spowodowały, że zapragnęłam coś zjeść – grill niestety oferował tylko potrawy mięsne ale...
Tu z pomocą przyszły stoiska miejscowych Stowarzyszeń oferujące specjały kuchni łemkowskiej. Jako, że jestem fanką wszelkich placuszków, „kotlecików” moją uwagę przykuły fuczki łemkowskie. Oczywiście moje pierwsze pytanie czy zawierają produkty mięsne – jaka odpowiedź – nie jak prawie wszystkie potrawy łemkowskie. Jest to całkiem oczywiste – to przecież kuchnia biednych ludzi. Jedli to co wyhodowali na polu uprawnym lub w ogrodzie oraz to co znaleźli w lesie. I takie też są fuczki proste, sycące i ogromnie pyszne. Co to takiego - placuszki smażone na patelni podobnie jak placki ziemniaczane – ale ich skład Was zaskoczy :-).
FUCZKI ŁEMKOWSKIE (tradycyjnie podawane z sosem czosnkowym)
Fuczki:
- około 1,5 szklanki mąki owsianej (cóż w górach nie uprawiane nic innego, a szczególnie pszenicy); 
- około 1,5 szklanki mąki gryczanej – można całość zrobić z owsianej – ale gryka na wschodzie była uprawiane więc czemu nie ;-)
 
- 2 jajka;
- mleko lub woda – ja daje pół na pół;

- trochę proszku do pieczenia lub sody oczyszczonej;
- olej do smażenia;
- sól;
-czarny pieprz;
- kminek – ja nie przepadam za tą przyprawą, ale łagodzi skutki spożywania kapusty ;-)
- cząber
- około 20 dkg kapusty kiszonej –to ten zaskakujący składnik – pycha wychodzą jeżeli użyjemy młodej kiszonej kapusty :-).
 
Sos:
Ja zrobiłam sos taki jak zawsze robiła moja mama czyli na bazie zasmażki, aby można było podać go na ciepło – ale możecie zrobić jakikolwiek sos czosnkowy.
- trochę margaryny np. Kasia lub masła
- kilka łyżek mąki;
- sól;
- świeży czosnek – ilość zależna od tego jakiej mocy chcemy nasz sosik.
Moja mini patelenka - z testowym "fuczkiem"

Wykonanie jest dziecinnie proste z obu gatunków mąki, jajek, mleka, proszku do pieczenia robimy gęste ciasto naleśnikowe do tego dodajemy drobno siekaną kapustę (zdania są podzielone czy powinna być surowa czy gotowana. Ja dałam surową – podobno taka była w tych oryginalnych – co ma swoje wytłumaczenie – zachowuje więcej witamin), sól, pieprz i cząber. Wszystko mieszamy robi się nam gęste ciągnące się ciasto (jak jest za rzadkie to dodajemy mąki, jak za gęste to wody). Smażymy na gorącej patelni jak placki ziemniaczane.

Teraz czas na sos:
W rondelku roztapiamy tłuszcz, dodajemy mąkę i robimy zwyczajną zasmażkę – gdy rozprowadzimy ją odrobiną wody, dodajemy śmietanę lub jogurt naturalny oraz czosnek, doprawiamy solą. Jeśli chodzi o czosnek ja dałam połowę surowego, a połowę lekko zrumienionego na patelni. Gdy sos nam zgęstnieje zdejmujemy z kuchenki – gotowy.

Fuczki podajemy prosto z patelni z gorącym sosem – proste, ale bardzo sycące i smaczne danie.

Życzę smacznego :-)

sobota, 27 czerwca 2015

Z BUTA - II Bieg Wierchami - Rytro


II Bieg Wierchami
 
 
 
Dlaczego ludzie męczą się biegając, zwłaszcza po górach, inwestując w to sporo pieniędzy, ryzykując kontuzję, poświęcając czas. W razie kontuzji, która jest nieodłączną częścią sportu, trzeba leczyć się w prywatnych gabinetach, NFZ raczej nas wyśmieje. Chcemy powrócić do zdrowia szybko, a NFZ i szybkość ma się jak kwiatek do kożucha. Dlaczego - bo to dobra zabawa, satysfakcja z pokonania dystansu, konkurentów i własnych słabości.
Tak też było 20 czerwca w Rytrze na II Biegu Wierchami. Przebiegliśmy 30 kilometrów, zaliczając po drodze Prehybę i Radziejową. Lepsi od nas pokonali dystans 50 kilometrów. Co najważniejsze dopisała pogoda, nie było deszczu i panowała przyjemna temperatura około 15-16 stopni. Choć najlepsza temperatura do biegania to 12 stopni, ale w czerwcu trudno o ideał - zresztą nic nie jest idealne.

Zaskoczeniem była zawartość pakietów startowych. Kobiety dostały piękną góralską mini spódniczkę, a mężczyźni oryginalny, ręcznie robiony kapelusz Czarnych Górali.
Co tu opisywać trasę, miejscami było ciężko, gdzie indziej łatwiej, a czasem zbiegi były trudniejsze niż podbiegi. Biegliśmy, biegliśmy i biegliśmy - na 30 kilometrów, a zawodnicy na 50 kilometrów, biegli, biegli, biegli i jeszcze potem biegli i biegli. A na końcu biegu już za metą każdy dostał medal z lakierowanego gipsu.
 
Tak może pomyśleć ktoś kto nigdy nie uczestniczył w zawodach. Z bieganiem jest jak z polityką, albo się jej nienawidzi albo kocha bez względu na konsekwencje. Nie ma wartości pośredniej, wszystko jest czarne lub białe, bez szarości.

 
Wracając do Biegu Wierchami, trzeba wspomnieć o imprezach towarzyszących. W sobotnie popołudnie zorganizowane były przedstawienia dla dzieci, inscenizacja średniowiecznej bitwy i pokaz czołgu z lat trzydziestych. Nawet dorośli, a może zwłaszcza dorośli wracając do lat dziecinnych, bawili się podczas przedstawienia o Koziołku Matołku. Aktorzy z teatru z Nowego Sącza w bardzo zabawny sposób zinterpretowali bajkę Kornela Makuszyńskiego. To wszystko było dla ducha , ale organizatorzy pomyśleli o czymś dla ciała, a mam na myśli grill i "złocisty trunek".

Na pikniku można było również zjeść lokalne potrawy przygotowane przez gospodynie z okolicznych miejscowości. Szczególnie zasmakowały nam łemkowskie fuczki - placki, na które przepis zostanie zamieszczony na naszym blogu. Zapraszam do wypróbowania, zrobiliśmy - polecam. Naprawdę smaczne choć bardzo proste jedzenie.