Wiosna wokół nas, więc
opis wyczynów narciarskich jest może trochę nie na czasie, ale nie było czasu
aby napisać o tym wcześniej. Jak mówią lepiej późno niż wcale.
Region, który mieliśmy
szczęście odwiedzić należy do SkiAmade jednego z największych regionów
narciarskich w Europie. Korzystaliśmy tylko z części tras, ale i tak było ich
"tylko" 87 kilometrów. Najdłuższa trasa w naszej okolicy, czyli Bad
Hofgastein (tam mieszkaliśmy), Argental, Bad Gastein i Sport Gastein, miała
10,5 kilometra. Duża ilość tras i wyciągów powodowała, że w kolejkach nie
traciliśmy dużo czasu, najwyżej 2-3 minuty w punktach węzłowych. W innych
miejscach podjeżdżało się właściwie z biegu, chyba że z przodu byli Czesi,
którym jak wiadomo nigdy i nigdzie się nie spieszy.
Trudność tras można
określić jako wymagające, mimo że oznaczone w większości jako czerwone.
Małe odcinki jako czarne, ale nie zauważyłem większej różnicy w nachyleniu.
Zmieniał się tylko kolor tabliczek przy trasie, poza tym były dokładnie takie
same. Na takich trasach wychodzi dopiero kto naprawdę jeździ, a komu tylko się wydaje, że umie. Narciarze "gawędziarze" w takich miejscach okupują miejsca w restauracjach i opowiadają o swoich wyczynach, które chyba się im przyśniły po degustacji miejscowych destylatów.
Trasy przygotowane
bardzo dobrze, choć na bardzo twardo - chyba tak twardo jak w Szwajcarii -
przez to mimo wysokiej temperatury nie było kłopotów z nierównościami, nawet na zjazdach do
miejscowości.
Przy pięknej pogodzie
widoki zapierały dech w piersiach, a na takich wysokościach jest na co
popatrzeć. Zwiedziliśmy oczywiście wszystkie obowiązkowe punkty w okolicy,
czyli punkty widokowe, wiszący most oraz najwyższy szczyt 2300m.n.p.m.
Jeździliśmy też wszystkimi dostępnymi trasami, oczywiście także najdłuższą 10,5
km, która schodziła do naszej wioski.
Poza warunkami
narciarskimi, które są dla naszych ośrodków narciarskich nieosiągalne, ze względu
na warunki terenowe, w ośrodkach alpejskich panuje cisza. Bierze się to z
faktu, iż w Alpach na stokach nie jest odtwarzana żadna muzyka. Dzięki temu
panuje spokój, a nie ciągły harmider z głośników - niestety muzyka zwykle nie
jest najwyższych lotów, poza tym każdy ma inny gust.
Wyjazd był bardzo
udany, trasy świetne, miejscowi bardzo sympatyczni, a nasz Uzi uśmiechnięty -
cóż więcej można chcieć.