Chcę się
podzielić przepisem dla prawdziwych łasuchów. Wszyscy lubią torty czekoladowe,
ale nie wszyscy sie do tego przyznają. Nie dodaje się do niego mąki - i niech
to nikogo nie zwiedzie, nie jest dietetyczny. To prawdziwa bomba kaloryczna -
znakomita po intensywnym wysiłku fizycznym, aby dojść do siebie przed właściwym
posiłkiem, oczywiście malutki kawałek. Mimo to jest naprawdę smaczny i wart
grzechu nawet dla osób liczących kalorie. Można też zastosować taktykę
odwrotną, tzn. najpierw jemy, a potem spalamy kalorie - jeden kawałek to 5km
biegu- ale warto.
Składniki:
- 25 dkg
gorzkiej czekolady
- 25 dkg
orzechów włoskich
- 20 dkg
masła bez soli (może być margaryna)
- 20 dkg
cukru
- 4 jajka
- 1 łyżeczka
proszku do pieczenia
Ilości
składników podane są na standartową tortownicę o średnicy 25cm, wtedy ciasto
jest dość niskie co zapobiega powstaniu zakalca.
Przystępujemy
do działania. Na początek masło i 15 dkg cukru ucieramy w malakserze aż
składniki się połączą, nie trzeba zbyt długo. Do masy dodajemy żółtka i dalej
ucieramy na średnich obrotach. Na razie tą część można odstawić w chłodne
miejsce, ale nie do lodówki.
Na tym
etapie można już podłączyć piekarnik, aby nagrzał się do temperatury 180 stopni.
Teraz czas zająć się czekoladą. Najlepiej jest
zetrzeć ją na tarle, ale to dość niewdzięczne zajęcie, a na dodatek palce mogą
nie być już takie ładne. Osobiście stosuje metodę siekania w malakserze nożem
do rozdrabniania. Orzechy można zetrzeć w specjalnym młynku do orzechów - tak
zrobią kulinarni "talibowie". Jednak trzeba sobie ułatwiać życie, więc po
wysypaniu czekolady na jej miejsce wsypujemy orzechy, po uprzednim sprawdzeniu
czy nie ma kawałków łupin. Jeśli ktoś ma w rodzinie stomatologa może tego nie
robić. Rozdrobnione orzechy i czekoladę odstawiamy na bok. Pamiętajmy, aby
czekoladę i orzechy posiekać bardzo drobno, to trwa chwilę i niestety nie jest
czynnością cichą, zwłaszcza kawałki czekolady tłuką się w maszynie niemiłosiernie,
lepiej nie robić tego w nocy, chyba że mamy wyrozumiałych sąsiadów.
Teraz z
białek ubijamy na sztywno pianę.
Do utartego
masła z cukrem i żółtkami dodajemy pozostałe 5 dkg cukru i pianę. Tym razem
mieszamy całość na najmniejszych obrotach albo ręcznie, aby piana nie opadła.
Czas na domieszanie czekolady, orzechów i proszku do pieczenia, kręcimy również
na małych obrotach albo "łapą".
Tortownicę
smarujemy masłem lub margaryną i koniecznie wysypujemy ją bułką tartą. Wlewamy
ciasto i pieczemy przez około 40 minut. Najlepiej od razu przykryć od wierzchu
podwójnie złożonym papierem do pieczenia, ponieważ czekolada zacznie się
przypalać i trochę może się dymić. Zawsze jest bardzo ciemne na wierzchu, więc
nie ma sie co przejmować - nie jest przypalone, taki jego urok. Rada dla
estetów, aby ładnie wyglądało, gdy wystygnie można posypać cukrem pudrem lub
kakao zmieszanym z cukrem pudrem.
Smacznego -
łasuchy wszystkich krajów łączcie się!