Uzi kontempluje krajobraz |
Mogielica to
mało znany szczyt, choć jest najwyższy w Beskidzie Wyspowym. Ma ona wysokość
1171 m n.p.m., może to niewiele, ale sorry takie mamy góry.
Ruszyliśmy z
przełęczy Rydza Śmigłego, tam można bez problemu zaparkować auto, ponieważ nie ma
zbyt dużego ruchu turystycznego i zawsze znajdzie się jakieś miejsce.
Po drodze
przeszliśmy przez piękne polany, z których rozpościera się wspaniały widok na
pobliskie pasma, a nawet na Tatry.
Rosną na
nich krzaczki borówki czarnej, o tej porze roku dopiero kwitną, ale można się
tam wybrać na ucztę gdy dojrzeją... o ile nie przepędzi nas największy smakosz
- niedźwiedź.
Kwitnące borówki czarne |
Nie wiem co
kwitło na polanach, czy może to efekt jakiegoś promieniowania, albo udaru
słonecznego, ale fakt jest taki, że Magda postanowiła pogryźć Uziego. Na
początku podjął wyzwanie, ale potem postanowił zrezygnować z konfrontacji...
pies to bardzo mądry zwierzak.
Podejmuje wyzwanie |
Rezygnuje z konfrontacji |
Na szczycie
Mogielicy stoi dość wysoka wieża widokowa, z której można podziwiać przepiękne
panoramy. Zbudowano ją ponieważ wierzchołek zarósł wysokimi drzewami i ktoś
uznał, że jest niezbędna. Podobna wież stoi na Radziejowej, postawiona
prawdopodobnie z tych samych powodów. Nie jest to chyba najlepszy pomysł
stawianie takowych konstrukcji na szczytach gór, bo ani to ładne, ani potrzebne,
ale cóż... jest to jest, nic na to nie można poradzić. Można mieć nadzieję, że
nie będzie podobnych pomysłów na innych górach.
Trasa z
przełęczy Rydza Śmigłego jest łatwa i krótka (niecała godzina), ale idąc nią
natkniemy się na jeden fragment gdzie na drodze będziemy mieć pod nogami dość
duże i luźne kamienie. Dla ludzi obutych w coś solidnego to nic strasznego, ale
gdy towarzyszy nam pies może sobie potłuc lub nawet pokaleczyć łapy. Żeby nie
narażać Uziego na kontakt z takim podłożem ominęliśmy go schodząc ze szlaku na
stokówkę, potem przez łąkę, kawałek przez las i wróciliśmy na szlak. Wracając
poszliśmy już szlakiem ponieważ słońce mocno operowało i obawialiśmy się aby w
borówkach nie natknąć się na żmiję. Uzi, co prawda, nie był zadowolony z obcowania
z kamieniami, ale powolutku dał sobie radę, nie po takich rzeczach chodził. Na
obrazie z satelity widać zarejestrowane obie wersje trasy.
To
sympatyczny szlak, na krótką wyprawę nawet z małym psem, z opcją ominięcia
kamieni lub przeniesienia futrzaka na rękach. Którą wersję wybierze pies łatwo
sie domyślić - na rękach oczywiście.
Chwila odpoczynku |