Leśny
Bieg Pszczelim Szlakiem
Postanowiłem, za własne pieniądze, zmęczyć się i mocno ubłocić. W związku z tym faktem, zapisałem się na II Leśny Bieg Pszczelim Szlakiem i 10 maja wziąłem udział w owej imprezie. Dystans to tylko 10 kilometrów, różnica wysokości niewielka.
Bieg odbył się w Kamiannej, około 17 kilometrów na północ od Krynicy.
Pogoda była fatalna, lało jak z cebra, ale za to temperatura odpowiednia do biegania czyli około 14 stopni. Błoto było głębokie i kleiste, tylko po przejściu do biura zawodów buty nadawały się do mycia.
Na pół godziny przed startem przestało, co prawda, padać ale to i tak nie miało już żadnego znaczenia. Dobrze, że miałem sympatycznego partnera do rozgrzewki.
Opłata startowa to
tylko 20 złotych, a pakiet startowy bogaty. W tym roku otrzymaliśmy, oprócz
materiałów promocyjnych Lasów Państwowych i Nadleśnictwa Nawojowa będących
organizatorem biegu, firmowy kubek, słoiczek znakomitego miodu, płócienną
siatkę z logo biegu oraz małą woskową świeczkę w kształcie wiewiórki. Mała
rzecz, ale fajna. Wszystkim najbardziej podobał się właśnie ta wiewiórka, chyba
dlatego, że czasem w każdym budzi się dziecko i cieszymy się przedmiotami
właściwie bez konkretnej wartości.
O 11.30 ruszyliśmy
stokiem narciarskim Kamianna-Ski pod górę. Na szczęście nie jest on stromy i
nie sprawił żadnych kłopotów.
Na całej trasie
warunki były podobne, czyli wszędzie …błoto. Miejscami prawie zdejmowało buty,
mimo że miałem mocno zasznurowane. Trasa cały czas biegła przez las, zgodnie z
nazwą biegu, tylko kawałeczek po asfalcie. Ten fragment wcale nie był
łatwiejszy, mimo iż prowadził w dół. Bieżnik w butach zapchany błotem, asfalt
mokry – chyba gorzej niż po błotku. Nie mniej ślisko a upadek bardziej bolesny
i obarczony możliwością kontaktu z ratownictwem medycznym. Jednak o zwolnieniu
nie było mowy, przecież to wyścig. Udało mi się dobiec do mety bez wywrotki, choć przed samą metą na podbiegu i zakręcie zabuksowałem tak skutecznie, że przebierałem nogami stojąc w miejscu. Czym szybciej machałem nogami, tym bardziej rosła frustracja. Po kilku sekundach złapałem przyczepność i przekroczyłem linie mety. Najważniejsze, że nikt mnie nie wyprzedził i to kilkanaście metrów przed metą.
Było ślisko |
Każdy kto ukończył
zawody otrzymał medal, ale nie był to zwykły medal. W całości został odlany z
prawdziwego pszczelego wosku. Ładnie wygląda, cudownie pachnie i w razie głodu
można go zjeść – gdyby ktoś bardzo chciał, chociaż to chyba kiepski pomysł. Kamianna
to przecież małopolska stolica miodu, stąd takie pszczele gadżety.
Mimo nieciekawej
pogody impreza zorganizowana była wzorowo dzięki leśnikom z Nadleśnictwa
Nawojowa i Polskiemu Związkowi Pszczelarskiemu. Okolica jest piękna choć aura
nie dała nam możliwości podziwiania jej uroków.
Po powrocie do domu
doprowadzenie butów do stanu używalności nie było łatwe, ale się udało i znów
są ładne i czyste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz