piątek, 15 maja 2015

Z BUTA Leśny Bieg Pszczelim Szlakiem


Leśny Bieg Pszczelim Szlakiem

 

Postanowiłem, za własne pieniądze, zmęczyć się i mocno ubłocić. W związku z tym faktem, zapisałem się na II Leśny Bieg Pszczelim Szlakiem i 10 maja wziąłem udział w owej imprezie. Dystans to tylko 10 kilometrów, różnica wysokości niewielka.
Bieg odbył się w Kamiannej, około 17 kilometrów na północ od Krynicy.
Pogoda była fatalna, lało jak z cebra, ale za to temperatura odpowiednia do biegania czyli około 14 stopni. Błoto było głębokie i kleiste, tylko po przejściu do biura zawodów buty nadawały się do mycia.
Na pół godziny przed startem przestało, co prawda, padać ale to i tak nie miało już żadnego znaczenia. Dobrze, że miałem sympatycznego partnera do rozgrzewki.

 

Opłata startowa to tylko 20 złotych, a pakiet startowy bogaty. W tym roku otrzymaliśmy, oprócz materiałów promocyjnych Lasów Państwowych i Nadleśnictwa Nawojowa będących organizatorem biegu, firmowy kubek, słoiczek znakomitego miodu, płócienną siatkę z logo biegu oraz małą woskową świeczkę w kształcie wiewiórki. Mała rzecz, ale fajna. Wszystkim najbardziej podobał się właśnie ta wiewiórka, chyba dlatego, że czasem w każdym budzi się dziecko i cieszymy się przedmiotami właściwie bez konkretnej wartości.

O 11.30 ruszyliśmy stokiem narciarskim Kamianna-Ski pod górę. Na szczęście nie jest on stromy i nie sprawił żadnych kłopotów.
Na całej trasie warunki były podobne, czyli wszędzie …błoto. Miejscami prawie zdejmowało buty, mimo że miałem mocno zasznurowane. Trasa cały czas biegła przez las, zgodnie z nazwą biegu, tylko kawałeczek po asfalcie. Ten fragment wcale nie był łatwiejszy, mimo iż prowadził w dół. Bieżnik w butach zapchany błotem, asfalt mokry – chyba gorzej niż po błotku. Nie mniej ślisko a upadek bardziej bolesny i obarczony możliwością kontaktu z ratownictwem medycznym. Jednak o zwolnieniu nie było mowy, przecież to wyścig.
Udało mi się dobiec do mety bez wywrotki, choć przed samą metą na podbiegu i zakręcie zabuksowałem tak skutecznie, że przebierałem nogami stojąc w miejscu. Czym szybciej machałem nogami, tym bardziej rosła frustracja. Po kilku sekundach złapałem przyczepność i przekroczyłem linie mety. Najważniejsze, że nikt mnie nie wyprzedził i to kilkanaście metrów przed metą.

Było ślisko
Każdy kto ukończył zawody otrzymał medal, ale nie był to zwykły medal. W całości został odlany z prawdziwego pszczelego wosku. Ładnie wygląda, cudownie pachnie i w razie głodu można go zjeść – gdyby ktoś bardzo chciał, chociaż to chyba kiepski pomysł. Kamianna to przecież małopolska stolica miodu, stąd takie pszczele gadżety.

Mimo nieciekawej pogody impreza zorganizowana była wzorowo dzięki leśnikom z Nadleśnictwa Nawojowa i Polskiemu Związkowi Pszczelarskiemu. Okolica jest piękna choć aura nie dała nam możliwości podziwiania jej uroków.

Po powrocie do domu doprowadzenie butów do stanu używalności nie było łatwe, ale się udało i znów są ładne i czyste.

 
Moje ładne, nowe buty...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz