czwartek, 5 listopada 2015

Z PSEM PRZEZ ŻYCIE - Obowiązki ....





            Od dłuższego czasu towarzyszyły mi pewne przemyślenia dotyczące „obowiązków”... każdy z nas ma jakieś obowiązki, z których musi się wywiązywać. Ale właśnie moje przemyślenia skupiają się nad tym co jest obowiązkiem, a co nim nie jest. Często mówi się o obowiązkach opiekunów psów, że biorąc pod swój dach istotę żywą musimy zastanowić się nad większą ilością obowiązków z tym związanych. I tu pojawia się mój problem – bo wszystko to co związane jest z moim psem, ale również wszystkimi innymi istotami żywymi (bez względu na ilość nóg) bliskimi mojemu sercu – nie stanowi dla mnie „obowiązku”. Może moje myślenie jest pokręcone – ale słowo to zawsze będzie miało dla mnie negatywne konotacje: obowiązek szkolny, podatkowy, opłaty ZUS, ubezpieczenia... kiedyś niektórzy może pamiętają „obowiązkowa służba wojskowa”, a jeszcze starsi obowiązkowe dostawy płodów rolnych... i tak wymieniać można byłoby w nieskończoność. Jeżeli miałabym stworzyć definicję słowa „obowiązek” to dla mnie byłaby to czynność, którą muszę wykonać pod pewnym przymusem, ale która nie sprawia mi przyjemności – mimo, że zdaje sobie sprawę, że niektóre są konieczne. Np. nikt nie lubi płacić podatku, ale wszyscy zdają sobie sprawę, że Państwo nie mogłoby bez niego funkcjonować. Wracając teraz do przykładowych psów – czy jako przymus mam traktować fakt, że dbam o komfort życia mojego przyjaciela?? Przecież zakup, adopcja czy jakakolwiek inna forma zabrania pod swój dach psa wynika z naszej dobrowolnej decyzji. Nikt nam nie każe przygarnąć psa – wówczas spacery, karmienie, zabawa i pielęgnacja byłyby obowiązkiem, ale w innym przypadku wszystkie te czynności (lub prawie wszystkie) powinny sprawiać nam mniejszą lub większą przyjemność. Choćby sam  fakt, że sprawiliśmy radość istocie, którą przynajmniej lubimy. Ostatnio zapytałam znajomego, któremu jakiś czas temu umarł pies czy będą brać kolejnego. Stwierdził, że się zastanawiają bo tyle  z tym problemów, nie można wyjechać wspólnie na wakacje, spacery, karmienie itp. Trudno było mi to zrozumieć, bo nie postrzegam mojego psa w tych aspektach – na wakacje wyjeżdża razem z całą moją rodziną (może czasem jest więcej pracy, aby znaleźć dogodne miejsce – ale czy trochę wysiłku umysłowego komuś zaszkodziło?), posiłek przygotowuje dla siebie i rodziny czyli również dla mojego psa (tyle, że on je mięso, a my nie) – nie widzę w tym żadnego problemu.
Najważniejsze w życiu to znaleźć bratnią duszę...
Niestety takie same odczucia mam w przypadku stwierdzenia: „ile przy dzieciach jest obowiązków”, „mam starych rodziców, to taka masa obowiązków”... dzieci nie mam, ale gdybym je posiadała nie mogłabym traktować opieki i troski nad nimi jako obowiązku porównywalnego z płaceniem podatku czy składki ZUS... To samo w przypadku starzejących się czy chorych rodziców – jak można powiedzieć, że opieka nad ukochanym rodzicem, który przez tyle lat troszczył się o nas jest naszym „obowiązkiem”. Nie rozumiem tego i chyba nigdy nie zrozumiem – takie zachowanie jak troska, opieka nad osobami najbliższymi powinna wypływać z głębi naszego serca, być podyktowana miłością,  a nie  przymusem. Dla wszystkich tych, którzy uważają, że opieka nad starzejącą się np. matką jest „przykrym obowiązkiem” – krótkie przesłanie - chciałabym mieć taki „przywilej”.
Czy opiekę nad ukochanymi istotami można traktować jak "obowiązek"??

Podsumowując uważam, że nigdy nie powinno się traktować czynności związanych z opieką czy troską nad istotami, które się kocha jako „obowiązku”. A jak Wy postrzegacie „obowiązki”???