sobota, 28 kwietnia 2018

17 PZU CRACOVIA MARATON już za nami :-)

 

Dawno nas nie było, ale przez ten czas dużo się wydarzyło i nie mieliśmy czasu na pisanie. Dwa razy ledwo udało się uratować życie Uziemu. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, a Uzi jest z nami - słabiutki marniutki ale jest i powoli dochodzi do siebie. Na treningi biegowe też nie specjalnie był czas lub pogoda nie dopisywała. Czasem przez cały tydzień nie biegaliśmy, a  wolnej chwili wychodziliśmy na trening, a potem znów przez kilka dni nic. A Cracovia Maraton zbliżał się wielkimi krokami. Gdy wreszcie nadszedł nieubłaganie stanęliśmy na starcie z mieszanymi uczuciami i z myślą aby tylko to przebiec - czas nie ma znaczenia.
 
 Najważniejsze żeby go przebiec, a nie przejść, ponieważ limit czasu jest tak długi, że w zasadzie przejście całego dystansu jest możliwe. Jednak dla nas nie było takiej opcji jak chodzenie - Maraton to bieg, a nie marsz  i tego się trzymaliśmy. Nie był to nasz pierwszy maraton więc kwestia porównywania czasów zawsze przychodzi do głowy, jednak w przypadku braku odpowiedniego treningu trochę rozgrzesza.


























Magda popędziła szybko do przodu i widzieliśmy się dopiero na mecie. Skończyła zawody z dobrym czasem 3:52:35. Mnie biegło się świetnie gdzieś do 27 może 28 km. Potem musiałem trochę zwolnić ponieważ braki treningowe i przede wszystkim temperatura zaczęła dawać się we znaki. Na mecie dowiedziałem się, że odczuwalna temperatura na trasie wynosiła około 30 stopni C. Najlepsza temperatura do biegów długich to około 12 do 15 stopni - więc te 30 to naprawdę dużo. Wszyscy na mecie narzekali na gorąco. Jakoś się udało przebiec - podkreślam przebiec - nie przejść. Mój czas nie jest powalający 4:18:36, ale i tak jestem zadowolony z wyniku, zwłaszcza w takim upale, którego nie lubię. Na następny dzień nie było nawet większych problemów z przemieszczaniem, może trochę na schodach było czuć mięśnie na nogach. Ogólnie jesteśmy zadowoleni z wyniku i czekamy na następne zawody.