czwartek, 28 maja 2015

Z PSEM PRZEZ ŻYCIE - Wyprawa na Mogielicę

 
 
Uzi kontempluje krajobraz
 
Mogielica to mało znany szczyt, choć jest najwyższy w Beskidzie Wyspowym. Ma ona wysokość 1171 m n.p.m., może to niewiele, ale sorry takie mamy góry.
Ruszyliśmy z przełęczy Rydza Śmigłego, tam można bez problemu zaparkować auto, ponieważ nie ma zbyt dużego ruchu turystycznego i zawsze znajdzie się jakieś miejsce.
Po drodze przeszliśmy przez piękne polany, z których rozpościera się wspaniały widok na pobliskie pasma, a nawet na Tatry.
 


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Rosną na nich krzaczki borówki czarnej, o tej porze roku dopiero kwitną, ale można się tam wybrać na ucztę gdy dojrzeją... o ile nie przepędzi nas największy smakosz - niedźwiedź.
 
Kwitnące borówki czarne
Nie wiem co kwitło na polanach, czy może to efekt jakiegoś promieniowania, albo udaru słonecznego, ale fakt jest taki, że Magda postanowiła pogryźć Uziego. Na początku podjął wyzwanie, ale potem postanowił zrezygnować z konfrontacji... pies to bardzo mądry zwierzak.
Podejmuje wyzwanie

Rezygnuje z konfrontacji
 

 
Na szczycie Mogielicy stoi dość wysoka wieża widokowa, z której można podziwiać przepiękne panoramy. Zbudowano ją ponieważ wierzchołek zarósł wysokimi drzewami i ktoś uznał, że jest niezbędna. Podobna wież stoi na Radziejowej, postawiona prawdopodobnie z tych samych powodów. Nie jest to chyba najlepszy pomysł stawianie takowych konstrukcji na szczytach gór, bo ani to ładne, ani potrzebne, ale cóż... jest to jest, nic na to nie można poradzić. Można mieć nadzieję, że nie będzie podobnych pomysłów na innych górach.
Trasa z przełęczy Rydza Śmigłego jest łatwa i krótka (niecała godzina), ale idąc nią natkniemy się na jeden fragment gdzie na drodze będziemy mieć pod nogami dość duże i luźne kamienie. Dla ludzi obutych w coś solidnego to nic strasznego, ale gdy towarzyszy nam pies może sobie potłuc lub nawet pokaleczyć łapy. Żeby nie narażać Uziego na kontakt z takim podłożem ominęliśmy go schodząc ze szlaku na stokówkę, potem przez łąkę, kawałek przez las i wróciliśmy na szlak. Wracając poszliśmy już szlakiem ponieważ słońce mocno operowało i obawialiśmy się aby w borówkach nie natknąć się na żmiję. Uzi, co prawda, nie był zadowolony z obcowania z kamieniami, ale powolutku dał sobie radę, nie po takich rzeczach chodził. Na obrazie z satelity widać zarejestrowane obie wersje trasy.
To sympatyczny szlak, na krótką wyprawę nawet z małym psem, z opcją ominięcia kamieni lub przeniesienia futrzaka na rękach. Którą wersję wybierze pies łatwo sie domyślić - na rękach oczywiście.
Chwila odpoczynku
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz