Góry, dzika nieujarzmiona przyroda, przeprawianie się przez rwące strumienie, ciemne lasy, a może głębokie śnieżne zaspy... Przygody, mocne wrażenia gdy nagle musisz uciekać przed... niedźwiedziem - mieszanka strachu i euforii. A może skrajne zmęczenie, gdy na 50 czy 60 kilometrze biegu masz wrażenie, że za chwilkę umrzesz i obiecujesz sobie "nigdy więcej" - a potem po przekroczeniu linii mety planujesz kolejny start - może dłuższa trasa, a może trudniejsza???
Biegi górskie, skitury, wędrówki górskie, dogtrekking,
canicross, bushcraft to mój świat od wielu lat - uwielbiam przekraczać kolejne
granice. I ciągle od swoich koleżanek słyszę jedno i to samo: "ja bym nie
dała rady", "to kobieta może przebiec ultramaraton?", "ale
przecież tam są sami mężczyźni", "poszłabym w góry ale nie nadążam za
moim partnerem/mężem/narzeczonym/synem - niepotrzebne skreślić", "na pewno
będę ostatnia i wszyscy będą się ze mnie śmiać", "mam tłuszcz na
brzuchu i cellulit na udach jak ja się ubiorę w ten strój biegowy",
"matce to nie wypada", "ja to bym się bała" itp. I tak powodów
dla których na prawdę w "górach" czy na zawodach biegowych jest
bardzo mało kobiet jest sporo. Ale większość tych ograniczeń, o których mówią
mi moje koleżanki czy klientki tkwią tylko w naszych kobiecych głowach. To
strach między innymi przed przekroczeniem granicy własnych możliwości czy
wytrzymałości - czasem wyjście poza strefę komfortu, którą często wyznaczają
nam nasze przyzwyczajenia i niechęć do zmian dotychczasowej rutyny.
Niektóre z tych obaw są bardziej uzasadnione od innych np. niechęć przed chodzeniem w góry z osobą, która porusza się po górach dużo szybciej i pewniej niż my i np. jeszcze dodatkowo ciągle robi nam o to wymówki. Taki układ może skutecznie zniechęcić do kolejnych wypraw. Obawa przed np. napadem czy zaczepkami szczególnie, gdy kobieta wybiera się samotnie (choć w ogóle nie poleca się chodzenia po górach w pojedynkę szczególnie w trudnym terenie lub w zimie). Innym powodem tego lęku mogą być dzikie zwierzęta, gwałtowne załamanie pogody, uraz czy choroba na szlaku, zagubienie czy inne nieprzewidziane wypadki. Jak mawiał dziadek mojej przyjaciółki "była przygoda - świetnie, dobrze się skończyła jeszcze lepiej" - tak samo ma być z naszymi górskimi aktywnościami - dreszczyk emocji fajna sprawa, ale zdrowy rozsądek to pierwsza "rzecz" jaką pakujemy do naszego plecaka przed wyjściem w góry. Niestety o ile my kobiety nie mamy się czego obawiać w trakcie nawet najtrudniejszych zawodów - tak samotne wyprawy w góry czy to w ciepłej czy zimnej porze roku to proszenie się o kłopoty. Niestety brak partnera czy partnerki do wspólnych wypadów często staje się nieprzekraczalną barierą .
Jako
behawiorysta i szkoleniowiec często
wykorzystuje dogtrekking czy canicross jako element terapii. Szczególnie
sprawdza się przy nauce komunikacji, poprawie relacji czy nawiązywaniu więzi
między psem i opiekunem. Jest to też świetna aktywność dla psów nadaktywnych,
które przy innych zajęciach np. aportowaniu bardzo szybko ulegają silnemu pobudzeniu.
Jednak często opiekunki twierdzą, że
chętnie poszłyby z psem w góry, marzyły o tym ale... właśnie strach przed
samotną wyprawą, niechęć ich partnerów życiowych do aktywności czy ich większe
doświadczenie górskie powodują, że rezygnują ze swoich marzeń.
I tak sobie myślałam i myślałam i
sama postanowiłam znów przekroczyć granicę i... zorganizować Pierwszy Babski
Dogtrekking w Beskidzie Niskim. Nie zawody tylko spotkanie,
"warsztaty" dla kobiet, które chcą rozpocząć swoją przygodę z tym cudownym
typem turystyki lub mają już doświadczenie ale nie mają z kim wybrać się w góry
lub chcą zrobić to z innymi kobietami o tej samej pasji. Wkrótce na FB https://www.facebook.com/magda.malec.39
oraz naszej stronie http://www.canislandia.net/
więcej szczegółów na temat wydarzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz