Z BUTA
Świąteczny bieg na Turbacz
Mimo,
że zawsze lubiłam Święta, w tym roku z przyczyn znanych niektórym, okres ten
był dla nas trudny i najgorsze co można było robić to siedzieć w domu. Decyzja
mogła być tylko jedna – biegniemy na Turbacz. Jedyne co było do przemyślenia co
na ten czas robimy z Uzim. Nie mieliśmy wątpliwości, że jeżeli my spędzimy ten
czas w górach na śniegu – mój „synek” nie może siedzieć sam w domu. Szybka
decyzja jedzie z nami. Uzi oczywiście towarzyszy nam we wszystkich wyprawach w
góry, ale tylko wtedy gdy „chodzimy”, a nie „biegamy” po nich – dla niewtajemniczonych
Uziś to owszem Syberian husky, ale w lipcu tego roku stuknie mu 12 wiosna :-). Z
tego względu oszczędzamy go, dlatego postanowiliśmy, że biegniemy na zmiany –
jedno biegnie, drugie spaceruje z Uzim, a potem zamiana :-).
Dzień już długi więc nie
było problemu z naszym planem: pies szczęśliwy, każde z nas na samotnym
treningu (coś dla ciała i ducha). Start zaplanowaliśmy z Nowego Targu z pod
wyciągu na Długiej Polanie (miejsce startu Icebug Summer Trail) – zielonym szlakiem
pod samo schronisko – w obie strony około 12 km .
Pierwszy pobiegł Zbyszek, a
my z Uzim udaliśmy się na poszukiwanie niedźwiedzi – to żart oczywiście, bo po
poprzednim spotkaniu nie mieliśmy ochoty na kolejne.
Po mniej więcej 1 godzinie i
40 minutach mój brat zameldował się z powrotem w Nowym Targu. Relacja mojego
brata – szlak trudny, wydeptana tylko wąska ścieżka (co przy jego rozmiarze
buta musiało być trudne), miejscami bardzo miękko i ślisko, cicho i spokojnie – ogólne wrażenia REWELACJA. Nic mi nie
pozostało jak sprawdzić to organoleptycznie. Doznania nie do opisania to po
prostu trzeba przeżyć – na szlaku jesteś tylko Ty, Twoje myśli i krajobraz jak
z bajki. Gdy się zatrzymujesz słyszysz tylko swój oddech i śpiew ptaków. Trasa
jednak faktycznie ciężka, szczególnie zbieganie po miękkim nieudeptanym śniegu
powodowało, że w każdym kroku staw skokowy przeżywał katusze.
Ale właśnie dla takich chwil
warto żyć i biegać po górach. Mój czas gorszy o dobre 7 minut – chyba się
starzeje ;-).
Konieczne wyposażenie na
taki trening: odpowiedni strój w naszym przypadku długie getry, koszulka
termiczna i bluza z długim rękawem, czapka i rękawiczki. Buty koniecznie trailowe
dobre byłyby z gore-texem (my mieliśmy bez i też się dało). Plecaki z bukłakami
na wodę (polecałabym aby rurkę mieć w etui z neoprenu, gdyż woda w niej robi
się zimna i ciężko pić – trzeba będzie o takim pomyśleć), oprócz tego telefon
komórkowy, żel energetyczny plus jakiś baton tak na wszelki wypadek, lekka
wiatroodporna kurtka, ewentualnie apteczka turystyczna i gwizdek – najczęściej znajdujący
się na wyposażeniu plecaka. Jeżeli jedziecie sami dobrze poinformować kogoś
bliskiego o planowanej trasie.
Do zobaczenia na szlaku :-)