środa, 29 marca 2017

Z PSEM PRZEZ ŻYCIE - "Podróże z Uzim czyli Bad hofgastein cz II"


Wiosna wokół nas, więc opis wyczynów narciarskich jest może trochę nie na czasie, ale nie było czasu aby napisać o tym wcześniej. Jak mówią lepiej późno niż wcale.

Region, który mieliśmy szczęście odwiedzić należy do SkiAmade jednego z największych regionów narciarskich w Europie. Korzystaliśmy tylko z części tras, ale i tak było ich "tylko" 87 kilometrów. Najdłuższa trasa w naszej okolicy, czyli Bad Hofgastein (tam mieszkaliśmy), Argental, Bad Gastein i Sport Gastein, miała 10,5 kilometra. Duża ilość tras i wyciągów powodowała, że w kolejkach nie traciliśmy dużo czasu, najwyżej 2-3 minuty w punktach węzłowych. W innych miejscach podjeżdżało się właściwie z biegu, chyba że z przodu byli Czesi, którym jak wiadomo nigdy i nigdzie się nie spieszy.

Na pogodę nie można narzekać, tylko w jednym dniu sypał śnieg, w pozostałe pięć, świeciło słońce. Było przez to tak ciepło, że pod koniec dnia pot wpływał do majtek. Mróz w połączeniu ze słonkiem byłby lepszy, ale nie można mieć wszystkiego, ważne że było mnóstwo śniegu i było na czym jeździć.




Trudność tras można określić jako wymagające, mimo że oznaczone w większości jako czerwone. Małe odcinki jako czarne, ale nie zauważyłem większej różnicy w nachyleniu. Zmieniał się tylko kolor tabliczek przy trasie, poza tym były dokładnie takie same. Na takich trasach wychodzi dopiero kto naprawdę jeździ, a komu tylko się wydaje, że umie. Narciarze "gawędziarze" w takich miejscach okupują miejsca w restauracjach i opowiadają o swoich wyczynach, które chyba się im przyśniły po degustacji miejscowych destylatów.

Trasy przygotowane bardzo dobrze, choć na bardzo twardo - chyba tak twardo jak w Szwajcarii - przez to mimo wysokiej temperatury nie było kłopotów  z nierównościami, nawet na zjazdach do miejscowości.

Przy pięknej pogodzie widoki zapierały dech w piersiach, a na takich wysokościach jest na co popatrzeć. Zwiedziliśmy oczywiście wszystkie obowiązkowe punkty w okolicy, czyli punkty widokowe, wiszący most oraz najwyższy szczyt 2300m.n.p.m.



Jeździliśmy też wszystkimi dostępnymi trasami, oczywiście także najdłuższą 10,5 km, która schodziła do naszej wioski.


Poza warunkami narciarskimi, które są dla naszych ośrodków narciarskich nieosiągalne, ze względu na warunki terenowe, w ośrodkach alpejskich panuje cisza. Bierze się to z faktu, iż w Alpach na stokach nie jest odtwarzana żadna muzyka. Dzięki temu panuje spokój, a nie ciągły harmider z głośników - niestety muzyka zwykle nie jest najwyższych lotów, poza tym każdy ma inny gust.

Wyjazd był bardzo udany, trasy świetne, miejscowi bardzo sympatyczni, a nasz Uzi uśmiechnięty - cóż więcej można chcieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz