Nasza,
ludzka, percepcja świata oparta jest na wzroku, który jest najlepiej
rozwiniętym zmysłem homo sapiens. Zawsze najpierw na wszystko patrzymy, dopiero
potem zaczynamy używać innych zmysłów, gdy zajdzie taka potrzeba lub bodźce są
odpowiednio silne. Przeważnie nasze osądy oparte są na wrażeniach wzrokowych,
czasem później zmieniamy zdanie, gdy poznamy daną osobę lub sytuacje lepiej,
jednak to pierwsze spojrzenie jest kluczowe. W związku z tym chcąc nieco obalić
tą teorię pojechaliśmy w nocy do lasu, takiego prawdziwego naturalnego i
dzikiego, aby w bardzo ograniczonym stopniu posługiwać się wzrokiem. Chcieliśmy
sprawdzić czy możliwe jest sprawne i precyzyjne poruszanie się w takich
warunkach, mając do dyspozycji pozostałe zmysły, co prawda już trenowane w podobnych
warunkach, ale test to test - latarki zostały w samochodzie.
W
dzień, gdy kierujemy się przede wszystkim wzrokiem, słyszymy oczywiście dźwięki
lasu, ale tylko te najgłośniejsze i najbardziej charakterystyczne, tło ucieka.
Słyszymy szum gałęzi na wietrze, śpiew ptaków i to właściwie tyle. W nocy gdy
brak światła jest wszechogarniający i otacza nas całkowicie, a korony drzew nie
dopuszczają nawet blasku księżyca i gwiazd, niejako instynktownie zaczynamy
nadstawiać uszu.
A dźwięków w
nocnym lesie jest mnogość tak wielka, że chwilami ciężko je wszystkie
zidentyfikować. Tu słychać szelest
gryzoni w podszycie, trzask spadającej gałęzi, ostrożne stąpanie sarny
czy brzęczenie nocnego owada. Pohukiwanie sowy powoduje zamarcie drobnych
zwierząt w bezruchu. Spłoszone ptaki dają znać skąd nadchodzi drapieżnik,
uciekający zając tylko to potwierdza, odruchowo zaczynamy stawiać stopy tak by
nie złamać nawet najmniejszej, suchej gałązki, to staje się odruchowe nie
chcemy nic spłoszyć ale też nie zdradzić swojej pozycji. Las całą dobę do nas
"mówi" ale dopiero nocą staje się naprawdę bardzo elokwentny.
Czas
dać pole do popisu węchowi, pomocny w ciemności, choć jesteśmy jako gatunek
bardzo upośledzeni pod tym względem. Możliwe jest rozwijanie umiejętności rozpoznawania
zapachów, ale fizjologii nie przeskoczymy, w porównaniu ze zwierzętami czy
owadami, jesteśmy tylko kiepskimi amatorami. Idąc nocą przez las zaczynamy
rozpoznawać zapachy wilgotnych ziół czy traw, rozpulchnioną ziemię przez jakieś
zwierzę, żywiczny zapach drzew, świeże odchody, wilgoć nadchodzącego deszczu,
długo można wymieniać. Czasem jednak coś czujemy ale nie sposób zidentyfikować
zapach, coś jest, wiadomo skąd dochodzi, ale nie wiadomo co to jest - jesteśmy
bezsilni. Trzeba próbować, wąchać, może kiedyś się uda, przecież trening czyni
mistrza. Gdy jesteśmy w takiej sytuacji w towarzystwie psa zwracajmy bacznie
uwagę na jego zachowanie, gdzie skierowane są jego nozdrza i uszy. Widzi gorzej
niż my więc w tej sytuacji korzysta w pierwszym rzędzie z węchu potem ze
słuchu, który jest wielokrotnie lepszy od naszego. Słyszy bowiem dźwięki, o
których istnieniu my nie mamy nawet pojęcia. Węch psa to oczywista doskonałość,
ale warto powęszyć w tym samym kierunku, oczywiście gdy łapie górny wiatr, chodzenia
z nosem przy ziemi nie polecam.
Gdy
wzrok przyzwyczaił się do panującego głębokiego mroku, z wykorzystaniem słuchu
i węchu, zaczęliśmy sie całkiem sprawnie przemieszczać po lesie. Instynktownie
stawia się stopy ostrożnie aby nie złamać nawet najmniejszej gałązki, nie
spłoszyć ptaka, nie przestraszyć sarny. Stajemy się częścią tego niesamowitego
i zarazem tajemniczego świata, chcemy stać się niewidzialni tak jak mieszkańcy
lasu, być tam ale tak by nikt o tym nie miał pojęcia. Za każdym razem to
ciekawe doświadczenie, choć nie był to nasz debiut, ale za każdym razem zdobywa
się nowe doświadczenia, gdyż las nigdy nie jest taki sam, żyje więc się
zmienia.
Pozostaje
jeszcze zmysł dotyku, ale ten jest mało wykorzystywany, chyba że weźmiemy
drzewo w objęcia lub wejdziemy w bliski kontakt z podłożem. Z doświadczenia
powiem, że lepiej unikać takich sytuacji, ponieważ nie są bolesne ale na pewno
poniżające.
Zostawiliśmy
latarki w samochodzie, ale początkujący powinni mieć je w kieszeni, tak na
wszelki wypadek lub zaczynać w zimie kiedy leży śnieg i jest dużo jaśniej, a
dodatkowo drzewa bez liści nie tworzą gęstego baldachimu.
Jeśli chodzi o
współudział psa w takim przedsięwzięciu, to oczywiście należy go do takich
sytuacji przygotować małymi krokami. Większość psów na początku będzie się bać
ale się nauczy, inne nigdy się nie przyzwyczają i nie można ich do tego
zmuszać. Komfort psa jest najważniejszy. Te które mają tego typu działania we
krwi będą chodziły z nami chętnie i czerpały dużą przyjemność z obcowania z nocnym
lasem.
cudowne zdjęcia z jakiego sprzętu pan korzysta ?
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie. Używam Canona EOS 50D, a w przypadku tych zdjęć z obiektywem Tamron 17-50 XR DiII SP Aspherical. Oczywiście wszystkie zrobione ze statywu.
UsuńNiesamowite zdjęcia! Bardzo lubię spacery, wiec z chęcią wybrałbym sie w te miejsca. Wystarczy ciepłe ubranie i można kilka godzin spędzić w tak pięknych miejscach zimą.
OdpowiedzUsuń