Minął
pierwszy tydzień istnienia drużyny www.psinki-muffinki.pl
Niestety
jak to zwykle bywa, rzeczywistość weryfikuje ambitne plany. Tak też było i tym
razem, ponieważ początek był mocny, a koniec słabszy. Stało się tak za sprawą
całkowitego zdefasonowania moich butów. Chcę zaznaczyć, iż miały one
przebiegnięte nie więcej jak 200 kilometrów i wyprodukowała je wiodąca firma na
rynku takiego sprzętu. Na szczęście mogłem je reklamować i wczoraj odebrałem
całkowicie nowe obuwie, niestety tej samej marki, ale zupełnie inny model.
Zapewne po dwóch może trzech tygodniach znów czeka mnie reklamacja, ale nie
przesądzajmy, może nie będzie tak źle.
W
sobotę 1 lipca zaczęliśmy delikatnie od 10 kilometrów po najbliższej okolicy,
zachowując siły na niedzielne długie wybieganie. Wtedy wybraliśmy się nad Wisłę,
alejką na wale przeciwpowodziowym robiąc 19,8 km w 1 godzinę 43 minuty. Bieg
był zupełnie płaski więc bawiliśmy się w wydłużanie kroku, co na drugi dzień
skutkowało lekkim dyskomfortem ze strony mięśni na udach i łydkach.
W
kolejnych dniach zaczął się dylemat czy kupować nowe buty, po zauważeniu
totalnej deformacji starych, które nie były wcale stare. Wreszcie w środę
wyciągnąłem z szafy stare buty startowe i udaliśmy się na trening również po
okolicy, nic wielkiego tylko 13,6 km.
Buty dały radę ale pogoda nie.
Uciekaliśmy przed burzą, padało więcej niż trochę i na jezdni płynął całkiem
wartki potok, więc jako niegrzeczne dzieci biegliśmy środkiem nurtu. Woda
cieplutka i powyżej kostek - dobra zabawa gwarantowana. Niestety każda zabawa
ma swoje konsekwencje i tym razem było tak samo. Jedne buty w reklamacji,
drugie mokre i tyle z treningu. Teraz jedne nówki sztuki, drugie suche, a jutro
jedziemy w góry na trening i w użyciu będzie inne obuwie - paradoks.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz